Robotyzacja szansą dla polskiego rynku pracy

Tymczasem zdaniem ekspertów Banku DNB, automatyzacja produkcji jest szansą dla polskich firm, nie tylko na zdobycie przewagi konkurencyjnej, ale jest także antidotum na coraz większe problemy z dostępem do siły roboczej. Jej rozpowszechnienie zależy jednak, zarówno od czynników ekonomicznych, jak i społecznych.

DNB i Deloitte zwracali już uwagę na pogłębiający się deficyt siły roboczej w raporcie „Kierunki 2016. Polska w pułapce średniego dochodu”. Z badań, które przeprowadzono wśród polskich firm wynikało, że barierą ich rozwoju staje się nie brak kapitału, ale właśnie niedobór wykwalifikowanych kadr.

Polska z tyłu peletonu

Z najnowszego raportu OECD wynika, że średnia liczba robotów na tysiąc pracowników we wszystkich krajach OECD wynosi 6,23. Na tym tle najbardziej wyróżniają się Niemcy ze wskaźnikiem 14,45, Japonia (27,99) oraz Korea Południowa (25,65). Z krajów naszego regionu, oprócz Czech i Słowacji zadowalającym wskaźnikiem automatyzacji może pochwalić się jeszcze Słowenia z wynikiem 4,86 robotów na tysiąc pracowników. OEDC wyróżnia Czechy, Słowację, Słowenię oraz Węgry jako kraje, w których intensywność robotyzacji wzrosła od 2005 do 2015 roku od trzech do sześciu razy. Jeżeli nawet w ostatnich kilkunastu miesiącach polskie firmy zrobiły duży postęp w zakresie automatyzacji produkcji, to nadal dzieli je dystans nie tylko od liderów, ale też od najbliższych sąsiadów.

@@

Inwestycja w automatyzację

We wszystkich państwach, podobnie jak w Polsce, w automatyzację produkcji inwestują przede wszystkim największe przedsiębiorstwa, w tym duże międzynarodowe koncerny i globalni gracze. Zazwyczaj wynika to z konieczności poniesienia dużych inwestycji. Z badania Deloitte wśród największych globalnych przedsiębiorstw wynika, że ich dotychczasowe koszty z tego tytułu wyniosły średnio 3,5 mln dolarów, a 78 proc. oczekuje zwiększenia nakładów finansowych na ten cel w ciągu kolejnych trzech lat. Natomiast ci, którzy są w fazie pilotażu automatyzacji planują wydać średnio 1,5 mln dolarów.

Innowacyjność w dużej skali

Problemem jest również niewielki stopień innowacyjności polskiej gospodarki, co przekłada się na trudności we wdrażaniu nowych, bardziej zaawansowanych rozwiązań technologicznych. Należy jednak przyznać, że pod tym względem w ostatnich latach dużo się zmieniło. Udział nakładów wewnętrznych na badania i prace rozwojowe w PKB, osiągnął w 2015 r. 1 proc. wobec 0,94 proc. w 2014 r. i 0,77 proc. w 2011 r. W 2016 roku udział ten wyniósł 0,97 proc. Wciąż jednak zbyt niski jest tak zwany wskaźnik BERD, czyli udział przedsiębiorstw w wydatkach na B+R. Choć i w tym obszarze sytuacja się poprawia. Działalność innowacyjna niestety dotyczy przede wszystkim największych firm. Dane GUS pokazują, że w 2016 roku innowacje procesowe wprowadziło 15,2 proc. przedsiębiorstw przemysłowych. Ponad połowa z nich były to firmy zatrudniające powyżej 250 osób. Wśród tych, które zatrudniają od 10 do 49 pracowników tylko niespełna co dziesiąta firma zainwestowała w innowacyjne rozwiązania, które usprawniły produkcję.

Roboty w roli głównej

Najwięcej robotów w skali globalnej wykorzystywanych jest w sektorze wyrobów gumowych i plastikowych, branży elektronicznej, transportowej i wytwórczej. Z kolei najmniejsze zastosowanie mają w rolnictwie, górnictwie oraz energetyce. Czynności najbardziej podatne na automatyzację obejmują aktywności fizyczne, a także gromadzenie i przetwarzanie danych. Dlatego w przyszłości automatyzacja najprawdopodobniej najbardziej rozpowszechni się w produkcji, handlu oraz usługach hotelarskich.

Z danych Międzynarodowej Federacji Robotów wynika, że w 2016 roku sprzedaż robotów wzrosła o 16 proc. do 294 312 sztuk, co stanowi nowy rekord. Głównym motorem wzrostu był ponownie, podobnie jak rok wcześniej, przemysł elektryczny i elektroniczny, w których zapotrzebowanie na roboty wzrosło o 41 proc. rok do roku. Z szacunków wynika, że w 2020 roku w użyciu będzie ponad trzy milionów robotów w skali globalnej.

Bezrobocie technologiczne

Rosnąca liczba robotów wykorzystywanych w produkcji rodzi pytanie o zastąpienie pracy ludzi. Zjawisko to nosi miano bezrobocia technologicznego. Z badania Deloitte wynika, że automatyzacja procesów z wykorzystaniem robotów jest w stanie zastąpić pracę aż 20 proc. pracowników zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin. Firmy, które mają już doświadczenie w tym zakresie wyrażają opinię, że może być to nawet średnio 52 proc. Z kolei szacunki firmy McKinsey mówią, że podczas gdy mniej niż 5 proc. wszystkich zawodów można zautomatyzować całkowicie, to około 60 proc. wszystkich profesji można zautomatyzować w niemal jednej trzeciej czynności. A to oznacza, że więcej zawodów zmieni się, niż zostanie zautomatyzowanych.

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Roboty w małych i średnich firmach wkrótce będą standardem

Roboty są banalne w programowaniu, wielozadaniowe i przystosowane do pracy u boku człowieka. Ich ogólnodostępność oznacza, że w najbliższych latach czeka nas prawdziwa rewolucja, zarezerwowana nie tylko dla największych graczy.

Futurystyczne wizje świata, w którym ludzie współżyją z robotami niebawem ma się stać rzeczywistością. Jest to możliwe dzięki rozwojowi nowych technologii, a w szczególności uczenia maszynowego. – Dotychczas maszyny pracowały u boku ludzi w największych fabrykach, jednak niebawem ma się to zmienić. Obecność obdarzonych sztuczną inteligencją robotów w małych i średnich przedsiębiorstwach to kwestia czasu – uważa Jonathan Wilkins, dyrektor marketingu w firmie EU Automation.

W swoim najnowszym raporcie poświęconym robotyzacji wtóruje mu brytyjska firma Tharsus. Producent robotów przekonuje, że w najbliższych latach czeka nas wysyp maszyn zaprojektowanych tak, by współpracowały z ludźmi w wykonywaniu powtarzalnych zadań. Co-bots, bo pod taką nazwą kryją się roboty kolaborujące z człowiekiem, są coraz tańsze, m.in. dzięki malejącym cenom czujników i sztucznej inteligencji. Za sprawą tej ostatniej, maszyny tego typu stały się mądrzejsze i lepiej współpracują z ludźmi. – Wchodzimy w nowy wymiar automatyzacji, w którym roboty funkcjonować będą u boku człowieka jak nigdy wcześniej, dając małym i średnim przedsiębiorstwom możliwości, które dotychczas były przywilejem największych graczy. Jest to możliwe z powodu synergii kilku technologii, w tym m.in. chmury obliczeniowej i sztucznej inteligencji – uważa Piotr Rojek z firmy DSR, specjalizującej się w zaawansowanych rozwiązaniach IT dla przemysłu.

Takie maszyny charakteryzować się będą jedną istotną cechą – przygotowanie ich do wykonywania nowych zadań i działania w różnorodnych środowiskach pracy ma być niezwykle proste. Takie umiejętności mają wynikać z implementacji przez programistów zaawansowanych algorytmów uczenia maszynowego. Mają one również wykrywać obecność ludzi tak, by nie wchodzić z nimi w kolizje.

Koniec ery uprzywilejowanych

Dla małych i średnich firm inwestycja w nowe technologie od zawsze była zmorą. Dopiero rozwój i popularyzacja chmury obliczeniowej dokonały na tym polu istotnych zmian. – Za sprawą cloud computingu systemy klasy ERP, CRM czy APS, z których dotychczas korzystali najwięksi producenci, trafiły do firm z sektora MŚP. W efekcie stały się one bardziej konkurencyjne. Wcześniej takie wdrożenia wymagały własnej, kosztownej infrastruktury oraz zakupu jednorazowych licencji na oprogramowanie, które nie należało do najtańszych. Chmura wyeliminowała te czynniki – tłumaczy Piotr Rojek i dodaje, że – podobna rewolucja czeka nas w obszarze automatyzacji. By tak się stało wśród przedsiębiorców musi zniknąć przekonanie, że maszyny tego typu są zbyt drogie i trudne w programowaniu.

W rzeczywistości są one coraz tańsze i już dziś mieszczą się w budżecie średnich firm, a niebawem będą również w zasięgu tych najmniejszych. Kontrola takich maszyn może odbywać się przy pomocy wykorzystywanych na szeroką skalę rozwiązań, takich jak programmable logic controllers (PLC) i przemysłowych komputerów (IPC), przez co koszt ich implementacji jest stosunkowo niski. Ponadto, większość współczesnych robotów posiada łatwy w obsłudze interfejs, za pomocą którego można je w prosty sposób programować. Skomplikowane sekwencje lepiej zostawić specjalistom, jednak większość zadań nie wymaga ich ingerencji. Sprawę ułatwia fakt, że przyjazne małym i średnim przedsiębiorstwom roboty wyposażone są w system ręcznej kontroli, który można wykorzystać, by nauczyć robota wykonywania określonych czynności. Taka forma programowania odbywa się przez zapamiętywanie sekwencji ruchów wykonanych przez człowieka i nie wymaga konwencjonalnego kodowania.

A co z bezpieczeństwem?

Brak wystarczających kwalifikacji, konkurencja z za granicy i utrzymanie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa należą do grona największych problemów, z jakimi borykają się firmy z sektora MŚP. Automatyzacja może przyczynić się jednak do ich rozwiązania. Mimo to, w kwestii bezpieczeństwa wciąż istnieje wiele obaw dotyczących funkcjonowania robotów w środowisku pracy współdzielonym z ludźmi. Paradoksalnie występują one najczęściej wśród małych i średnich firm. Dzieje się tak dlatego, że zazwyczaj dysponują one niewielką przestrzenią produkcyjną, przez co utworzenie sfery dedykowanej robotom nie wchodzi w grę. Takie obawy są nieuzasadnione, ponieważ roboty tej klasy wyposażono zostały we wbudowane systemy bezpieczeństwa i nie wykonają żadnego ruchu, gdy ktoś znajduje się w ich najbliższym otoczeniu. Ponieważ zaprojektowano je do pracy u boku człowieka, siła, z którą wykonują zadania jest mocno ograniczona, a ich neuralgiczne punkty pokryte zostały specjalnymi ochraniaczami, mającymi zabezpieczyć pracowników przed skutkami ewentualnych kolizji.
Roboty przyszłości

Znajdujemy się w przedsionku nowej ery, w której inteligentne roboty wyręczą ludzi w wielu mniej lub bardziej prozaicznych czynnościach, przyczyniając się do rewolucji na rynku pracy. Wiele stanowisk przestanie być potrzebnych, jednak eksperci przewidują, że na ich miejsce pojawią się nowe, jeszcze nieodkryte. Trudno przewidzieć poziom bezrobocia w roku 2040 i prognozy tego typu traktuje się z przymrużeniem oka, nawet jeśli wyszły spod pióra najwybitniejszych futurystów. Dużo łatwiej określić, jak w najbliższych latach rozwinie się współczesna technologia, o co pokusili się m.in. analitycy z IDC. Według nich do 2020 roku 60 proc. wszystkich robotów funkcjonować będzie w oparciu o chmurę obliczeniową. Wraz z fuzją robotyki i cloud computingu wyłania się nowa gałąź usług, które najłatwiej określić mianem „robot as a service”. Maszyny wypożyczane na określony czas będą doskonałą alternatywą dla firm, które z przyczyn ekonomicznych nie zdecydowały się na ich zakup.

Kolejnym ważnym kierunkiem rozwoju współczesnej robotyki jest mobilność. W raporcie firmy Tharsus można przeczytać o maszynach, które technologię poruszania się w miejscu pracy zaczerpnęły od autonomicznych samochodów. Ich penetracja w najbliższych latach ma systematycznie rosnąć, przyczyniając się do zwiększenia efektywności przedsiębiorstw. Roboty tego typu będą w stanie wykonywać jeszcze więcej zróżnicowanych zadań, samoczynnie zmieniając stanowiska pracy. Dla firm, które zdecydują się na ich zakup oznacza to spore oszczędność. Obecnie, by zautomatyzować tak wiele procesów, potrzebny jest zakup wielu maszyn, co wiąże się ze sporym obciążeniem finansowym.

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Kogo roboty wyrzucą na bruk?

Taką tezę wysnuli już pięć lat temu dr Carl Benedikt Frey oraz dr Michael A. Osborne z Uniwersytetu Oxfordzkiego. Naukowcy wypisali wszystkie czynności wykonywane w 702 zawodach funkcjonujących w Stanach Zjednoczonych, a następnie sprawdzili, w ilu z nich ludzi można tanio zastąpić robotami lub programami komputerowymi. Wnioski były szokujące – obowiązki zawodowe prawie połowy pracowników już niebawem miałyby przejąć komputery.

Roboty zaleją Europę?

Skalę zagrożeń związanych z bezrobociem technologicznym w Europie oszacowali specjaliści z Warszawskiego Instytutu Studiów Ekonomicznych. Opierając się na badaniach Brytyjczyków oraz m.in. na danych Eurostatu, przeanalizowali ponad 900 zawodów. Według ich badań, sytuacja rysuje się co najmniej niepokojąco.

“Dwadzieścia zawodów obecnych na polskim rynku pracy, które w świetle modelu pozostają najsilniej zagrożone mechanizacją w horyzoncie 20 lat, stanowi łącznie niemal jedną trzecią polskiego rynku pracy” – tak w 2014 roku pisali Maciej Bitner, Rafał Starościk, Piotr Szczerba prognozując, że “co trzeci Polak będzie w niedalekiej przeszłości zagrożony technologicznym bezrobociem strukturalnym”.

W tabeli, którą dołączyli do tej konkluzji, znajdziemy głównie profesje niewymagające wysokiej kreatywności, na przykład: pracowników administracyjnych, monterów, pomoce i sprzątaczki domowe, maszynistów kolejowych, operatorów maszyn górniczych, ochroniarzy, a także kasjerów. Tych ostatnich maszyny już wypierają z rynku, bo sieci handlowe coraz powszechniej zastępują ich kasami samoobsługowymi.

@@

Ktoś je musi przecież programować

W pewnych branżach pracy będzie mniej, albo w ogóle jej zabraknie, to pewne. Ale zarazem wciąż powstają i nadal będą powstawały zupełnie nowe, nieznane dotąd zawody.

Programiści prawdopodobnie będą jednymi z ostatnich, których zastąpią roboty. W końcu ktoś to wszystko musi zaprogramować. Jeszcze kilkanaście lat temu taka profesja jak programista aplikacji mobilnych w ogóle nie istniała. Trzeba było poczekać aż rynek zaleją smartfony. Parę lat później przyszły automatyczne odkurzacze, teraz pracujemy nad autonomicznymi samochodami. Ktoś to musiał wymyślić, potrzebni też byli analitycy, projektanci systemów, inżynierowie oprogramowania, programiści, którzy wcielają te wynalazki w życie.

W analizie przedstawionej przez WISE programiści wraz z analitykami systemowymi znaleźli się w zestawieniu zawodów relatywnie bezpiecznych od ryzyka automatyzacji w Polsce. Prawdopodobieństwo określono tutaj na 8,6 proc., podczas gdy np. dla robotników w przemyśle spożywczym wyniosło ponad 98 proc.

Telemarketerzy skazani na zagładę

Szanse wyginięcia poszczególnych zawodów można szacować na wiele sposobów. Jednym z narzędzi jest strona internetowa “Will Robots Take My Job?”. Wystarczy wpisać nazwę zawodu, aby otrzymać wynik.

Do grupy największego ryzyka (“You are doomed” – jesteś skazany na zagładę) trafili tutaj m.in. telemarketerzy (aż 99 proc.), technicy laboratoryjni okulistyczni (97 proc.), księgowi (94 proc.) czy operatorzy dźwigów (90 proc.).

“Obserwowani przez roboty” są taksówkarze (89 proc.), bibliotekarze (65 proc.) i technicy sprzętu audio wideo (55 proc.), a zacząć się martwić (“start worrying”) powinni ekonomiści (43 proc.).

“Totally safe” – całkowicie bezpieczni – są natomiast analitycy systemów komputerowych (0,65 proc. prawdopodobieństwo przejęcia zawodu przez roboty) i deweloperzy aplikacji (4,2 proc.). Zbytnio martwić nie powinni się także deweloperzy oprogramowania (13 proc.).

Najbezpieczniej w IT

Pośrednicy pracy, programiści aplikacji oraz projektanci aplikacji sieciowych i multimediów – to najbardziej deficytowe zawody w Polsce w drugiej połowie 2017 roku. To właśnie w przypadku tych stanowisk pracodawcy mieli największe problemy ze znalezieniem ludzi – wynika z informacji przygotowanej przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. W przygotowanym na zlecenie resortu Barometrze zawodów 2018 czytamy, że specjalistów z branży IT najbardziej brakuje na obszarach wielkomiejskich oraz w obrębie Specjalnych Stref Ekonomicznych.
Przede wszystkim są to województwa: kujawsko-pomorskie, małopolskie, podlaskie, śląskie i wielkopolskie.
Co więcej, branża IT utożsamiana jest z rynkiem, w którym “pracodawcy są dziś gotowi zatrudniać osoby bez pełnego przygotowania” – czytamy w Barometrze. Takie osoby przeważnie mogą liczyć na posady, które przyniosą im lepsze wynagrodzenie, ale ze względu na powtarzalny charakter, wiele najmniej ambitnych zadań zostanie zautomatyzowanych, a programiści będą zajmować się właśnie automatyzacją. Obecnie najbardziej innowacyjni pracownicy z takich firm jak np. Google czy Facebook poświęcają nawet 30 proc. czasu na automatyzację swojej własnej pracy.

Świat idzie w stronę technologii

Wobec tak gwałtownej automatyzacji za jakiś czas trzeba będzie zapewne skorygować szacunki naukowców. Część zawodów, które dziś wydają się być w miarę bezpieczne, wbrew oczekiwaniom może zniknąć z rynku. Czas pokaże, ale jeden wniosek nasuwa się sam. Skoro cały świat zmierza w kierunku nowych technologii, nie można pozostawać w tyle i trzeba się uczyć, tak jak robią to maszyny, a takie możliwości daje praca w branży IT. ¯eby zapewnić sobie perspektywy na przyszłość, trzeba jednak już teraz zacząć się kształcić w tym kierunku. W porę podjęta decyzja pozwoli zachować duży margines bezpieczeństwa. Ci, którzy będą zwlekać, mogą rzeczywiście nie zdążyć.

Autor jest szefem marketingu w szkole programowania online Kodilla.com

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Automatyzacja szansą dla polskiego rynku pracy

Tymczasem zdaniem ekspertów Banku DNB, automatyzacja produkcji jest szansą dla polskich przedsiębiorstw, nie tylko na zdobycie przewagi konkurencyjnej, ale jest także antidotum na coraz większe problemy z dostępem do siły roboczej. Jej rozpowszechnienie zależy jednak, zarówno od czynników ekonomicznych, jak i społecznych.

DNB i Deloitte zwracali już uwagę na pogłębiający się deficyt siły roboczej w raporcie „Kierunki2016. Polska w pułapce średniego dochodu”. Z badań, które przeprowadzono wśród polskich przedsiębiorców wynikało bowiem, że barierą rozwoju firm staje się nie brak kapitału, ale właśnie niedobór odpowiednio wykwalifikowanych pracowników.
– Jednym z rozwiązań tego narastającego problemu może być automatyzacja procesów i produkcji. Z punktu widzenia polskiej gospodarki większa automatyzacja oznacza większą efektywność gospodarczą. Na ostatecznie tempo wdrażania automatyzacji wpłynie jednak popyt, korzyści związane z wydajnością, zmiany regulacyjne, ale również społeczna akceptacja dla tego typu rozwiązań – mówi Marcin Prusak, Członek Zarządu ds. Bankowości Korporacyjnej w DNB Bank Polska S.A.

Polska z tyłu peletonu

Z najnowszego raportu OECD wynika, że średnia liczba robotów na tysiąc pracowników we wszystkich krajach OECD wynosi 6,23. Na tym tle najbardziej wyróżniają się Niemcy ze wskaźnikiem 14,45, Japonia (27,99) oraz Korea Południowa (25,65). Z krajów naszego regionu, oprócz Czech i Słowacji zadowalającym wskaźnikiem automatyzacji może pochwalić się jeszcze Słowenia z wynikiem 4,86 robotów na tysiąc pracowników. OEDC wyróżnia Czechy, Słowację, Słowenię oraz Węgry jako kraje, w których intensywność robotyzacji wzrosła od 2005 do 2015 roku od trzech do sześciu razy. Jeżeli nawet w ostatnich kilkunastu miesiącach polskie firmy zrobiły duży postęp w zakresie automatyzacji produkcji, to nadal dzieli je dystans nie tylko od liderów, ale też od najbliższych sąsiadów.

Inwestycja w automatyzację

We wszystkich państwach, podobnie jak w Polsce, w automatyzację produkcji inwestują przede wszystkim największe przedsiębiorstwa, w tym duże międzynarodowe koncerny i globalni gracze. Zazwyczaj wynika to z konieczności poniesienia dużych inwestycji. Z badania Deloitte wśród największych globalnych przedsiębiorstw wynika, że ich dotychczasowe koszty z tego tytułu wyniosły średnio 3,5 mln dolarów, a 78 proc. oczekuje zwiększenia nakładów finansowych na ten cel w ciągu kolejnych trzech lat. Natomiast ci, którzy są w fazie pilotażu automatyzacji planują wydać średnio 1,5 mln dolarów. – Dla globalnych graczy takie sumy być może nie są przeszkodą, ale dla polskich firm koszty automatyzacji, nawet biorąc pod uwagę dopłaty unijne, są niewątpliwie sporą barierą w jej wdrażaniu. Jednak bez poczynienia koniecznych inwestycji, trudno mówić o zyskaniu przewagi konkurencyjnej. Automatyzacja wpływa na efektywność, ale też jakość produktów – mówi Marcin Prusak.

Innowacyjność w dużej skali

Problemem jest również niewielki stopień innowacyjności polskiej gospodarki, co przekłada się na trudności we wdrażaniu nowych, bardziej zaawansowanych rozwiązań technologicznych. Należy jednak przyznać, że pod tym względem w ostatnich latach dużo się zmieniło. Udział nakładów wewnętrznych na badania i prace rozwojowe w PKB, osiągnął w 2015 r. 1 proc. wobec 0,94 proc. w 2014 r. i 0,77 proc. w 2011 r. W 2016 roku udział ten wyniósł 0,97 proc. Wciąż jednak zbyt niski jest tak zwany wskaźnik BERD, czyli udział przedsiębiorstw w wydatkach na B+R. Choć i w tym obszarze sytuacja się poprawia. Działalność innowacyjna niestety dotyczy przede wszystkim największych firm. Dane GUS pokazują, że w 2016 roku innowacje procesowe wprowadziło 15,2 proc. przedsiębiorstw przemysłowych. Ponad połowa z nich były to firmy zatrudniające powyżej 250 osób. Wśród tych, które zatrudniają od 10 do 49 pracowników tylko niespełna co dziesiąta firma zainwestowała w innowacyjne rozwiązania, które usprawniły proces produkcji.

Roboty w roli głównej

Najwięcej robotów w skali globalnej wykorzystywanych jest w sektorze wyrobów gumowych i plastikowych, branży elektronicznej, transportowej i wytwórczej. Z kolei najmniejsze zastosowanie mają w rolnictwie, górnictwie oraz energetyce. Czynności najbardziej podatne na automatyzację obejmują aktywności fizyczne, a także gromadzenie i przetwarzanie danych. Dlatego w przyszłości automatyzacja najprawdopodobniej najbardziej rozpowszechni się w produkcji, handlu oraz usługach hotelarskich.

Z danych Międzynarodowej Federacji Robotów wynika, że w 2016 roku sprzedaż robotów wzrosła o 16 proc. do 294 312 sztuk, co stanowi nowy rekord. Głównym motorem wzrostu był ponownie, podobnie jak rok wcześniej, przemysł elektryczny i elektroniczny, w których zapotrzebowanie na roboty wzrosło o 41 proc. rok do roku. Z szacunków wynika, że w 2020 roku w użyciu będzie ponad trzy milionów robotów w skali globalnej.

Obawa o bezrobocie technologiczne

Rosnąca liczba robotów wykorzystywanych w produkcji rodzi pytanie o zastąpienie pracy ludzi. Zjawisko to nosi miano bezrobocia technologicznego. Z badania Deloitte wynika, że automatyzacja procesów z wykorzystaniem robotów jest w stanie zastąpić pracę aż 20 proc. pracowników zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin. Firmy, które mają już doświadczenie w tym zakresie wyrażają opinię, że może być to nawet średnio 52 proc. Z kolei szacunki firmy McKinsey mówią, że podczas gdy mniej niż 5 proc. wszystkich zawodów można zautomatyzować całkowicie, to około 60 proc. wszystkich profesji można zautomatyzować w niemal jednej trzeciej czynności. A to oznacza, że więcej zawodów zmieni się, niż zostanie zautomatyzowanych.

Autor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *